środa, 25 grudnia 2013

4. Impreza

,,On wie jak to na mnie działa. Drań!"


*Des*

- Harry, do cholery jasnej, jadę z Tobą. Jestem tutaj, zrozum to – warknęłam, zacieśniając swoje objęcia na rączce w drzwiach. Jedno oko zasłoniłam grzywką, a drugie wędrowało po ciemnej karoserii Infiniti’go. Lubiłam ten samochód, ale przestałam dowiadując się, że może dotrzeć do dwustu kilometrów na godzinę tak jak na przykład robi to teraz Harry. – Robisz mi na złość!? – krzyknęłam chowając głowę w kolanach. Gardłowy chichot chłopaka rozległ się w samochodzie. Uniosłam swoją dłoń i wystrzeliłam środkowy palec w kierunku jego twarzy. Chwilę potem poczułam miękkie usta na mojej dłoni. – Wzrok na jezdnie, Styles – splunęłam mając nadal twarz w nogach. Hej, może i sama lubię jeździć szybko no ale nie aż tak!
- Przestań się denerwować, Des. Zwolniłem. – burknął a ja w końcu odważyłam się podnieść oczy. Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na deskę rozdzielczą. Faktycznie, jedziemy tylko sto pięćdziesiąt na godzinę, w stronę pobliskiego supermarketu. Oczywiście Angel w robieniu zakupów była fatalna co się równa z tym, że nie ma zielonego pojęcia co kupić na jakikolwiek obiad. Dlatego rano wstając obejrzałam dokładnie zawartość lodówki i nie zdziwiło mnie, kiedy żaden z produktów nie nadawał się na zrobienie obiadu.
I na kogo spadł obowiązek zrobienia posiłku? Oczywiście, że na Harrego.
Ale mój ułomny chłopak sam sobie nie poradzi, dlatego po godzinnych błaganiach i obiecaniu niesamowitej kolacji zgodziłam się na pomoc. I co otrzymuje w zamian? Nerwy i przerażenie o własne życie!
- Boże, nienawidzę Cię – wtopiłam plecy w fotel, marząc tylko o ciepłym łóżku w sypialni. – Śpisz na kanapie.
- Oh, też Cię kocham – cmoknął, opierając lewy łokieć na łokietniku pomiędzy nami. – Zaraz, czekaj, co!? – spojrzał na mnie z rozbawieniem wypisanym na twarzy. Wskazałam wymalowanym paznokciem na przednią szybę, przypominając mu do cholery że prowadzi.
- Kanapa dzisiaj, kochasiu – wzruszyłam ramionami, przygryzając wargę.
- Zabawna jesteś, Mercedes – posłał mi ironiczne spojrzenie z uniesionymi brwiami.
- Nie drażnij mnie – poczułam jak moje oko drży. I tak zareagowałam bardzo łagodnie na wspomnienie mojego pełnego imienia. Nienawidzę go i tylko i wyłącznie Harry ma prawo się tak do mnie zwracać, ale jest tego świadomy, że zrobienie tego to jak próba wejścia na Mont Everest. A on chyba myśli, że są tam ruchome schody.
- Ale od razu kanapa? – jęknął, marszcząc zabawnie czoło.
- No chyba, że wolisz podłogę. Twój wybór.
- Nienawidzę, kiedy masz okres – fuknął, parkując na sklepowym parkingu. Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. Rzucił mi zdziwione spojrzenie i wyrzucił ręce w powietrze w geście niezrozumienia.
- Ja też nie – zachichotałam, wypadając z samochodu i wchodząc do sklepu.
*
Odłożywszy zakupy w odpowiednie szafki w kuchni wdrapałam się na górę na nasze piętro. Willa była przeolbrzymia i jakby każdy pokój był zajmowany przez jedną osobę, umieścilibyśmy tutaj z trzydzieści gości. Pierwsze piętro należało do Jareda i chłopaków, lecz jedna z części była odosobniona dla An i Devin. Poddasze, które i tak było sporych rozmiarów było tylko i wyłącznie moje i Harrego. Było przyjaźnie urządzone i w porównaniu z ekstrawagancją poprzednich pomieszczeń – piętro było skromnie wyposażone.
Na wejściu stała niebieska pufa a obok zrobiona z jasnego drewna szafka na buty. Oczywiście wszystkie pułki praktycznie były zajmowane przez moje szpilki, gdyż Harry lubił chodzić tylko w swoich ukochanych butach i miał może jeszcze z kilka par, które rzadko nosił. Nad mebelkiem był rządek zdjęć Jareda, chłopaków i An z Devin. Obok były plakietki ze zdjęciami starych samochodów i doczepianymi haczykami, na których wieszaliśmy nasze kurtki. Przeszłam po puchowym dywaniku, wchodząc do niewielkiego pomieszczenia służący jako barek. W pułkach w ścianach umiejscowione były różnego rodzaju wina a w małej lodóweczce przysmaki, po które nie chce nam się schodzić wieczorami na sam dół do kuchni. Przede wszystkim jest to pomieszczenie Harrego, który trzyma w ukrytych szafkach swoje pełne wyposażenie ‘do zabijania’. Tak brzmi to okropnie, ale w wysuwających się szuflad znajdziesz wszystko czym można pogrozić jakiejkolwiek osobie.
Zabrałam puszkę dietetycznej coli i otwierając ją z charakterystycznym świstem i przeszłam do salonu. Był to mój ulubiony pokój w całym pałacyku. Jedna ściana była pokryta tylko i wyłącznie moimi wielkimi zdjęciami, jako fototapeta. Na niektórych się uśmiechałam, szczerząc się do aparatu, na niektórych śmiertelnie obrażona na osobę robiącą mi niechciane zdjęcia a niektóre nawet nie powinny się znaleźć na tej ścianie. Ale to był prezent od Harrego, kiedy Jared kilka dni wcześniej powiedział nam, że całe poddasze jest nasze, zaczynałam czuć się jak prawdziwa pani architekt a tu kiedy miałam już prawie cały projekt, mój chłopak zrobił mi niespodziankę. Kolejna ściana, naprzeciwko mojej, pokryta była zdjęciami Loczka.
Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się szeroko, dotykając zdjęcia Harrego na motorze. Nadal nie mogę uwierzyć, że on jest cały mój. Przygryzłam wargę błądząc nadal wzrokiem po nieskazitelnej twarzy Harrego.
Kolejna ściana była po prostu jasnego beżu. Przez dwa niewielkie okna wpdało tutaj wystarczająco światła, by oświetlić pokój. Jasne zasłony poruszane przez letni wiaterek, układały się falami na biurku wtopionym w ścianę. Zawsze o takim marzyłam, a Harry doskonale to wiedział. Ściana za plazmowym telewizorem była cała w naszych wspólnych zdjęciach.
- Des! Jestem już – zdyszana Angel wbiegła na górę i w szybkim tempem znalazła się zaraz przy mnie, całując mój policzek. Zmrużyłam zdekoncentrowana brwi przybliżając twarz do bladej buzi An.
- Co się stało? – zapytałam po cichu, przyglądając się reakcji dziewczyny.
- Nic – zwęziła usta w cienką linię a ja już byłam pewna, że jest coś na rzeczy.
- Jasne, pucuj się – zachichotałam, prowadząc blondynkę na kanapę – Coli? – uniosłam wyżej dietetyczną puszkę a po skinięciu dziewczyny rzuciłam w jej kierunku, zapominając że ją już otworzyłam. Naszczęście jej refleks był niczego sobie i złapała napój zanim zdążył się rozlać. Opadłam na kremowy, skórzany fotel i czekałam aż przyjaciółka zacznie swoje spowiadanie się.
- No dawaj – zagadnęłam, dostając tylko wymowne spojrzenie – jesteś uśmiechnięta i zarumieniona a dziwne bo Nialla dzisiaj nie ma – poruszyłam brwiami. Kolejne karcące spojrzenie, ah jak ja ją kocham.
- Więc.. – przygryzła wargę, nerwowo przesuwając palec po obwodzie plastikowej puszki. – Idziemy dzisiaj na imprezę?
- Nie zmieniaj tematu, An! – krzyknęłam zirytowana. – no opisz mi już go i po kłopocie – zachichotałyśmy obie, ale przerwałyśmy kiedy do mieszkania wpadł Harry. Puścił mi oczko i rzuci ‘hej’ do Angel, która tylko skinęła głową. Zdjął z siebie skórzaną kurtkę wieszając ją na wieszaku i przeczesując zburzone loki, usiadł koło mnie. Od razu splótł nasze palce, rozsiadając się w ten dziwny męski sposób. Nogi rozszerzył a ramiona wyciągnął na oparciu sofy. Typowy chłopak.
- Witaj Badboy-u – zagadnęła Angel – no co gołąbeczki, szykujcie się o 19 wyjeżdżamy – mruknęła wstając z kanapy.
- Gdzie jedziemy? – zapytał Harry, kiedy objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, wdychając przyjazny zapach.
- Papaya cośtam – zmarszczyła zabawnie nos, robiąc to zawsze, kiedy była zdezorientowana – przypilnuj, żeby się nie wystroiła – mrugnęła i zbiegła w dół schodów. Westchnęłam z rozbawianiem.
- Wytłumaczysz mi to? Nie mówię jezykiem szaleńców – kuksnęłam go w bok, przewracając oczami.
- Poznamy dzisiaj jej nowego Bad-assa – zaśmiałam się wstając z kanapy.
- Kolejny? – jęknął ocierając twarz dłonią. Rzuciłam w niego dekoracyjną poduszką, która zaraz trafiła w mój tyłek. – Mam cela! – zachichotał, włączając telewizor.
- Ty jesteś celem – przewróciłam oczami, wchodząc do sypialni. Był to mój ulubiony pokój zaraz po salonie. Ciemne barwy ścian silnie kontrastowały z białą pościelą na dębowym łóżku. We wszystkich ścianach znajdowały się szuflady z ubraniami i inne ciekawe rzeczy o których nie powinniście na razie wiedzieć. Naprzeciwko łóżka wisiał telewizor a pod nim stała niewielka szafeczka na której położyłam bluzkę, którą dopiero co zdjęłam. Było popołudnie i miałam mało czasu na wyszykowanie się pomimo, że Angel aka największa zazdrośnica na świecie wyraźnie mi to zakazała. Wyjęłam z jednej z szuflad czystą bieliznę i skierowałam się do łazienki. Pomieszczenie nie było ogromne, ledwie co mieściła się tam wanna i sedes, jednak było całkiem przytulnie. Szczególnie kiedy Harry aka idealny chłopak na świecie przyrządził gorącą kąpiel z uroczymi płatkami róż dookoła.
Przygryzłam wargę i jęknęłam nie widząc mojego wymarzonego obrazka.
- Pomóc Ci w czymś, Des? – usłyszałam głęboką chrypę chłopaka.
- Spadaj – warknęłam, siadając na rogu wanny, zdejmując obcisłe jeansy.
- Jesteś pewna, zawsze mogę..
- Dobrze wiesz Harry na czym zawsze się kończy Twoja pomoc w łazience a wiesz również że nie mogę wiec spierdalaj – fuknęłam, odkręcając kran.
- Jesteś straszna jak masz okres! – krzyknął, wielce oburzony.
- Więc won zanim Ci poderżnę gardło – parsknęłam, słysząc kroki rozlegające się po panelach. Pokręciłam głową w rozbawieniu.
*
- Des, mówiłam Ci żebyś się nie stroiła! – jęk Angel rozbudził mnie z zamyślenia, kiedy stałam, czekając na jej osobowość na kanapie w korytarzu.
- Też jej to mówiłem – posłałam Harremu wymowne spojrzenie a on tylko wzruszył ramionami.
- I tak Cie nienawidzi – zachichotałam, wiedząc że An nie za bardzo przepada za Harrym a jaj wymówką kiedy się o to kłócimy jest ‘dobrze wiesz, że to nie odpowiedni chłopak dla Ciebie’. Ale to całkowita nie prawda. Wychowałam się w podobnym środowisku jak on i powiedzenie, że się ze sobą nie zgrywamy byłoby kłamstwem. Może i jesteśmy jak woda i ogień, ale ciągnie nas do siebie niczym Mikkiego i Minni.
- Próbować zawsze można – wymamrotał i ścisnął moją dłoń, kiedy skierowaliśmy się do wyjścia. Zajęłam miejsce pasażera w  a Harry przejął ster, ruszając w stronę klubu. Dev, Lou i Zayn jechali tuż za nami a Angel nerwowo przygryzała wargę na tylnym siedzeniu naszego samochodu. Oparłam się pokusie dogryzienia jej, ale wolałam skupić się nad tym, żeby nie pozwolić żadnej suce zbliżyć się do Harrego na mniej niż 3 metry. Dzisiaj, jak na złość, musiał się kretyn wystroić. Jego czarne, obcisłe rurki sprawiały, że miałam ochotę spleść z moimi i nie rozłączać ich. Ciemna koszula w jasne serca tylko się prosiła, żeby ją z niego zedrzeć. Przygryzłam wargę, wpatrując się w nieskazitelną buzię chłopaka. Pełne, różowe usta i zarysowane kości policzkowe w których od czasu do czasu pojawia się uroczy dołeczek.
- Aż tak bardzo kuszę? – przewróciłam oczami, kiedy łobuzerski uśmieszek zatańczył na ustach Harrego. – Nie bój się, wykorzystam to wieczorem – mrugnął, przygryzając swoją dolną wargę. Oh, on wie jak to na mnie działa. Drań!
- Nie możesz – wytknęłam język i zachichotałam, gdy chłopak zaklął pod nosem. Słysząc odgłos wymiotny odwróciłam się, widząc zezłoszczoną Angel.
- Jeszcze raz będziecie się tak pierdolić to chyba zwymiotuje tutaj – mruknęła, błądząc palcami po włosach.
- Tylko nie tutaj, to mój samochód, pamiętasz? – oby dwoje przewrócili oczami a ja tylko wzruszyłam ramionami. To będzie długi wieczór.
- Jesteśmy! – An pisnęła radośnie i chwilę potem już jej nie było w samochodzie. Wysiadłam z auta, od razu czując chłodny londyński wiatr na swoich odkrytych ramionach. Długo to nie trwało ponieważ ciepłe, silne ramiona Harrego oplotły moje drobne ciało.
- Uwielbiam Cię – szepnęłam, kiedy skierowaliśmy się – nadal przytuleni – w stronę klubu. Ochroniarz bez przeszkód wpuścił nas do środka a tłum stojący w kolejce nawet się nie odezwał spostrzegając kim jest Harry. Mnie nikt nie rozpoznał. Może i na szczęście? W mieście byłam znana jako ta, z którą nie warto zadzierać. Miałam kilka zleceń w sprawie zabójstwa, ale zazwyczaj wykonywał to któryś z chłopaków. Nienawidzę patrzeć w blade twarze ofiar. A odkąd jestem z Harrym wszystkie morderstwa ograniczyliśmy. Ja nienawidzę jak on to robi, a on nie pozwala żebym ja to robiła. Bronimy siebie nawzajem i jesteśmy domem dla siebie, którego oby dwoje potrzebowaliśmy.
- Mm – mruknął, całując płatek mojego ucha. Głośna muzyka uderzyła w moje bębenki, kiedy przekroczyliśmy próg. Kolorowe światła oświecały palemki znajdujące się na środku parkietu. Przy barze kręciło się dosyć sporo ludzi. Nigdzie nie mogłam dostrzec Angel, która wsiąkła gdzieś pośród spoconych ciał. Reszta dołączyła do nas, posyłając zdezorientowane spojrzenie. Angel zawsze była tą najspokojniejszą. Wolała zostać w domu niż pójść się zabawić a teraz pierwsze ze wszystkich ruszyła na parkiet, chyba. Gdziekolwiek była, mam nadzieję, że myślała i że jest bezpieczna.
Kiedy rozległa się moja ulubiona piosenka, moje biodra same zawładnęły moim ciałem, poruszając się w rytmie muzyki. Silne ramiona wyciągnęły mnie na parkiet ale pomyliłam się co do osoby, gdyż słodki uśmiech pasował tylko i wyłącznie do Zayna, który okręcił mnie wokół własnej osi.
- Mam nadzieję, że Harry mnie za to nie zabije – mruknął, kiedy zaczęliśmy tańczyć. Hm, może te szpilki nie były najlepszym pomysłem.

*Angel*

Nie mogłam wytrzymać w samochodzie a co dopiero męczyć się z tą dwójką w klubie. Wystrzeliłam z auta jak poparzona, odnajdując znajomego ochroniarza. Głośna muzyka okryła moje ciało, poruszające się w jej rytmie, kiedy przeszłam na parkiet. Dj zawrócił moim sercem i nie mogłam kontrolować swojego ciała. Wplotłam dłonie we włosy, machając głową. Czując silne dłonie na biodrach odwróciłam się do partnera. Próbowałam ukryć swój szeroki uśmiech poprzez przygryzanie dolnej wargi. Oh, kurwa, wygląda naprawdę seksownie. Zabijcie mnie, bo zaraz zemdleje.
Jasne rurki okrywały jego zgrabne łydki a czerwone supry pasowały do krwistej koszuli w kratę, której górne guziki były odpięte odsłaniając nieśmiertelniki. Włosy jak zwykle ułożone grzywką ku górze a pełne, różowe usta zatańczyły w łobuzerskim uśmiechu. Trzymajcie mnie, bo przede mną stoi Bóg seksu.
- Nieznajoma a jednak znajoma – mruknął, przyciągając mnie do własnego ciała. Przez cieniutki materiał mojej czarnej sukienki poczułam jego naprężone mięsnie. Cekiny wszyte w dekolt kreacji unosiły się w górę i w dół przy moim ciężkim i płytkim oddechu.
- Cóż za przyjemność, panie Bieber – odburknęłam, owijając swoje ramiona wokół jego szyi. Uniósł brew do góry i gwałtownym ruchem, zakręcił mnie w koło własnej osi, i ponownie przyciągając mnie do swojego gorącego ciała. I to dosłownie, zdaje sobie z tego sprawę że panuje tu z 40 stopni Celsjusza ale on to ma cholerną gorączkę! Czuje bijące od niego ciepło, czy to normalne?
- Zdradzisz mi w końcu twe imię, ślicznotko – jego ramiona ciasno oplatały moje drobne ciało, kiedy przyciskał moje plecy do swojego torsu. Mówiłam już jak nieziemsko pachnie? Pieprzony przystojny, idealny skurwysyn.
- A byłeś grzeczny? – przygryzłam kusząco wargę. No nie wierze, właśnie flirtuje z nieznajomym kolesiem.
- A to już święta? – mruknął, kiedy poruszyłam mocniej swoimi biodrami. Odwróciłam się, stając z nim twarzą w twarz. Z ramionami na jego karku, lekko się zniżyłam by następnie ponownie otrzeć się o jego ciało, patrząc mu głęboko w miodowo-brązowe tęczówki, które z każdym moim ruchem robiły się ciemniejsze od pożądania. Poczułam lekkie kropelki potu na jego karku, kiedy ocierał się o mnie swoim ciałem. Jęknęłam, gdy poczułam jak mój tyłek napiera na jego przyjaciela. O mój Boże, zabijcie mnie. Co się ze mną dzieje?
- A jak nie byłem niegrzeczny? – wyszeptał jakby brakowało mu powietrza. Przygryzł płatek mojego ucha, opuszczając głowę na zagięciu mojej szyi. – Spotka mnie kara? – wymamrotał z ustami przy mojej skórze. Mruknęłam, napierając dolną częścią mojego ciała na jego.
- I to bardzo sroga – pociągnęłam za jego włoski na karku, wywołując jego gardłowe warknięcie.
- Angel!!?? – ja pieprze. Odwróciłam się, odklejając się od chłopaka, ale jego dłonie nadal trzymały moje roztańczone biodra. Rozszerzyłam oczy widząc wkurwioną Des. Oj, nie dobrze. Bardzo, bardzo niedobrze.
- Cześć, Des – przeczesałam moje loki, poprawiając sukienkę, która nieco się podwinęła. Mam przejebane, może nie tak bardzo bo nie ma Harrego..
- An!? – chyba się zsikałam. O ja Cie, zabijcie mnie. Mam przesrane. Nie, nie, nie.
- Des, Harry, hmm – zaczęłam, wzdychając – poznajcie..
- Bieber – Justin wyprzedził mnie, robiąc krok w bok i podając rękę Des, która zmrużyła podejrzliwie oczy i niepewnie wyciągnęła swoją wypielęgnowaną dłoń. Spadaj, Des bo wyglądasz dziś prześlicznie a ja mam ochotę na tego chłopca. – Justin Bieber – spojrzałam na Harrego i poczułam jak moje serce staje. Ci dwaj wyraźnie nienawidzili się nawzajem.
- Weź tą łapę, Bieber zanim Ci ją urwę – warkną, zasłaniając Des opiekuńczo ramieniem. Troskliwie popchnął ją za swoje ciało.
- Harry Styles we własnej osobie – Justin uśmiechnął się cwaniacko owijając swoje ramię wokół mojej tali. Schylił się w moją stronę i wyszeptał do ucha – No to teraz wiem księżniczko dlaczego nazwałaś nas wrogami, Angel – wzdrygnęłam się, czując jak jego palce bawią się materiałem mojej sukienki.
- Bieber odsuń się od niej – splunął Harry wyraźnie zirytowany.
- Angel co ty kurwa z nim robisz!? – wrzasnęła Des wyłaniając się zza pleców chłopaka.
- Za dużo emocji, dziewczyno – Justin zachichotał i mocniej przyciągnął mnie do swojego ciała. I co zrobić? Co zrobić?
- Jeszcze raz powiesz coś do niej to poderżnę Ci gardło – Harry owinął swoje naprężone ramiona wokół Des. O matko, też chce takiego chłopaka. I jakby Justin czytał w moich myślach, zrobił tak samo jak Hazz tylko z moim drobniejszym ciałem. – Ją też zostaw, popierdoleńcu.
- Jakbyś nie zauważył, przyszła ze mną na dyskotekę – puścił im oczko, znaczy tak mi się wydaję. Mina Harrego wyrażała jedno – nienawidzi Justina.
- Błagam, An powiedz, ze to nie o nim mówiłaś w południe – Des jęknęła, pociągając swoje czoło do pleców Hazzy.
- Mówiłaś o mnie? Uroczo – ciepłe usta Justina przykleiły się do mojej głowy. Boże, gorąco.
- Angel chodź tu – Harry wycedził każde słowo. Ktoś tu się wymyka spod kontroli, Des błagam trzymaj go na wodzy, bo będzie źle. Kiedyś już tak było, naprawdę nie życzę nikomu napotkania wkurwionego Harrego do potęgi n-tej. Było to wtedy jak Des przyszła podbita do domu, po jednej z misji. Nigdy w życiu nie słyszałam przekleństw, które uciekły z jego ust. Nie minęła sekunda od jej przybycia zanim namierzył skurwiela i kazał go pilnować, gdyż chciał sam dokonać zabójstwa z zimną krwią. Des od razu go powstrzymała, uspokajając go, ale starała się bardzo, żeby tego dokonać.
- Księżniczka zostanie ze mną, prawda? – Justin mocniej oplótł moją talię. Przełknęłam ślinę. No błagam, nie każcie mi wybierać, no!
- Angel? – Des przeszyła mnie wzrokiem zza umięśnionego ciała Harrego.
- Ja.. ja – jęknęłam, czując jak mi się kręci w głowie. Przyjaciele czy chłopak. Nie znam chłopaka. Widziałam go kilka razy i jeszcze prawie z nim się całowałam! Walnęłam się mentalnie deską w twarz kiedy na horyzoncie pojawił się Niall. No nie wierzę, że ściągnęli go, żeby mnie stąd zabrał. Najwyraźniej wszyscy prócz mnie wiedzieli, że właśnie jego w tym momencie potrzebowałam.
- Niall, zabierz mnie stąd. – wymamrotałam, odskakując od Biebera i ku zdziwieniu innych, wybiegając z klubu. Jeszcze tylko usłyszałam klniecie Justina.

- Pożałujesz! – rozległo się za mną, kiedy chłodny wiatr zawiał wokół mojego ciała.


_________________


Więc, wiem , że się od więc nie powinno zaczynać, ale więc WESOŁYCH ŚWIĄT MOI MILI.
Sorczy za opóźnienia ale mam rodzinę na głowie i ugh znaczy mama ma ale chce jej pomóc i wgl 
lov yu soł macz
Jakoś mi nie leży ten rodział, ale poznaliście troche bliżej Des i Harrego i dyskoteka, awrr ;3 
kolejny rodział będzie ciekawszy po w końcu akcja zacznie biegnąc w tym kierunku co powinna!
zapraszam i prosze, jeżeli preczytałeś, zostaw koemntarz!

LOV 

3 komentarze:

  1. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa! Ale jaja! :O
    Serio, to już kolejny raz, kiedy nie wiem co napisać, bo jestem w takim kurewskim szoku, że ja nie mogę :o
    Wiedz po prostu, że rozdział zajebisty i po prostu z niecierpliwością czekam na kolejny! :O *-* *-*
    Jezu, laska, masz talent! *-*
    Boże, Justin, czemu jej grozisz?
    Boże, An i Jus się prawie ruchali na parkiecie, gorąco :D
    Mam dylemat, bo kocham Nialla i chcę, żeby Angel z nim była, a tu taki Justin, który tak jakoś bardziej do niej pasuje *-*
    Jezu, no serio, kocham cię, ty utalentowana bestio!
    Mój blog w porównaniu z twoim to nic niewarte gówno :o
    Kocham, kocham, kocham <333 :D
    No i tobie też wesołych świąt, udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! :* <3

    http://i-love-you-vampire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest po prostu genialny ! ♥
    Lubie takiego wkurwionego Harrego. ;3
    Tak wgl to Szczęśliwego Nowego Roku i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń