sobota, 7 grudnia 2013

3. Niespodziewane spotkanie.

,,Ona sprawuje same kłopoty"


*Justin*

Przeczesałem włosy, podnosząc się do pozycji pół siedzącej. Jednak moje plany co do wstania popędziły na drugi koniec zadań do zrobienia kiedy zobaczyłem leżącą półnaga kobietę obok siebie. Nie za bardzo pamiętam jak znalazła się w moim łóżku, bo to duży wyjątek jak laska leży w mojej pościeli. Prawie nigdy nie wpuszczam dziewczyn do łóżka, więc skąd ona się tu wzięła?
- Em, hej, mała – szturchnąłem jej ramię, kiedy oplotła swoimi rękami moją gołą klatkę piersiową. Kolejna się kurwa zakochała. Nie jestem chłopcem z marzeń – ocknij się, czas wracać do domu – burknąłem, czując powoli rosnącą złość, podczas gdy dziewczyna objęła mocniej moją pierś.
- Justin – jęknęła, kiedy zrzuciłem ją z siebie wstając. Założyłem na siebie bokserki leżące nieopodal łóżka i ponownie przeczesałem i tak już poburzone po seksie włosy.
- Idę wziąć prysznic, jak wrócę masz być gotowa – westchnąłem podchodząc do drewnianych drzwi. Otworzyłem je, wchodząc do garderoby. Wybrałem czyste bokserki i szare, moje ulubione dresy. Przeszedłem z szafy do olbrzymiej łazienki. Wyłożona kremowymi płytkami, robiła wrażenie bardzo drogiej. W sumie, eh, była. Złote baterie ozdabiały marmurowe meble łazienkowe. Podszedłem do prysznica, odkręcając gorącą wodę. Zawsze lubię robić z łazienki najpierw małą saunę. Zdjąłem dopiero za założone bokserki i wrzuciłem je do kosza na brudy.
Woda oblała moje ciało, kiedy wszedłem pomiędzy dwie szklane ściany. Odchyliłem głowę w tył, nalewając do dłoni żel pod prysznic. Rozmyłem go po całym ciele, czując całkowity relaks. Nagle do moich myśli wpadła ta blondynka ze sklepu. Głęboko osadzone niebieskie oczy i średniej długości, do ramion blond włosy dziewczyny majaczyły mi przed oczami, kiedy serdecznie wygięła swoje pełne, różowe usta w uśmiech. Zaraz, czy ja Justin Drew Bieber myślę o jakieś laluni z supermarketu? Boże, gościu co się z Tobą dzieje?
Zakręciłem wodę wychodząc z pod prysznica. Owinąłem wokół bioder kremowy ręcznik, kręcąc głową, przy okazji pozbywając się kropelek orzeźwiającej wody z końcówek włosów. Przeczesałem je, stawiając grzywkę do góry. Zakładając bokserki na siebie, pomyślałem jakby to byłoby przyjemnie mając w łóżku blondynkę ze sklepu.
Serio Justin? Znowu ona?
Wkurzając się na samego siebie, założyłem szare dresy, nisko je opuszczając. Ruszyłem rześkim krokiem w stronę pokoju, przeglądając się jeszcze raz w lustrze. Błagam, niech ta dziewczyna już będzie gotowa, bo jedyne o czym marze to rozłożyć się wygodnie na kanapie i wypić piwo z Jamesem.
Popychając drewnianą powłokę, wszedłem do pokoju, w którym panowała dość niska temperatura. Skrzywiłem się zamykając okno, otwarte na roścież. Wzdrygnąłem się, czując oplatające mnie ramiona.
- Co jest? – warknąłem, kiedy dłonie dziewczyny sunęły po moich plecach. Mruknęła mi do ucha, sprawiając, że przewróciłem oczami.
- Justin – jęknęła, kiedy zwiększyłem między nami odległość. Rozszerzyłem oczy, widząc moją białą koszulkę na jej klatce.
- Nie mówiłem Ci czasami, żebyś się zbierała? – splunąłem, mierząc ją wzrokiem. Była w samych majtkach – jeżeli je w ogóle miała na sobie – i o kilka rozmiarów za dużej, mojej koszulce. Całe odsłonięte, dość długie nogi co dziwne nie pociągały mnie ani trochę. Próbowałem znaleźć w niej coś, co mnie przyciągnęło jednak nie potrafiłem tego zauważyć. Więc co do chuja ona robiła w moim pokoju!?
Spojrzałem w jej ciemne, bursztynowe oczy które od razu porównałem do błękitu blondynki ze spożywczaka. Co do chuja, znowu? Czemu myślę o tej lasce?
To musiała być ciężka noc, pomyślałem, przejeżdżając palcami po moich wilgotnych włosach.
- Ale.. – mruknęła, zakładając ręce na pierś wydając z siebie niezadowolony jęk. Sorry skarbie, życie to nie bajka.
- Zbieraj się, zamówię Ci taksówkę – burknąłem, podchodząc do leżących na panelach jeansów. Wyjąłem z przedniej kieszeni komórkę wykonując połączenie. Rozmawiając z facetem, spoglądałem na ubierającą się powoli dziewczynę. Kiedy chciała zdejmować moją koszulkę, przyłożyłem dłoń do mikrofonu w telefonie i odparłem:
- Zatrzymaj ją dla siebie – ogromny uśmiech na jej ustach rozprzestrzenił się od ucha do ucha, ale zniknął równie szybko jak się pojawił, kiedy dodałem: - nie chce już jej.
- Oh – jęknęła, mrożąc mnie wzrokiem. Przewróciłem oczami. Wszystkie takie same.
- Nie jęcz już, tylko schodź na dół, taksówka już czeka – mruknąłem podchodząc do drzwi i je otwierając. Dziewczyna fuknęła i wystrzeliła z pokoju jak z armaty. Wzruszyłem ramionami, przechodząc przez próg. Zszedłem z schodów, wkładając dłonie do szerokich kieszeń dresów. Rzuciłem krótkie ‘hej’ w stronę Mac, siedzącej na kanapie naprzeciwko telewizora. Dziewczyna machnęła na mnie ręką skupiając pełną uwagę na filmie w ekranie.
Podszedłem do brunetki wkładającej właśnie kozaki na ogromnej szpile. Hej, mamy lato! Nie pomyliło Ci się może?
- Do zobaczenia? – odparła, poprawiając moją koszulkę na jej ciele. Jej ton wskazywał na jedno – już wiedziała jaka będzie odpowiedź. Wzruszyłem ramionami na co ona tylko fuknęła. Odwróciła się na pięcie opuszczając moją willę. Zasalutowałem jej na pożegnanie, przeczesując włosy dłonią. Wszedłem do kuchni, witając się z Jamesem. Siedział z siostrą popijając poranną kawę.
- Boże, następnym razem weź ją ucisz – burknęła zniesmaczona Victoria – nie mam ochoty za każdym razem słuchać ich wycia! – warknęła, piorunując mnie wzrokiem. Puściłem jej całusa w powietrzu, przez co jej brat mnie zgromił spojrzeniem. Hej, czy dzisiaj dzień mrożenia wzrokiem Justina!?
- Też Cie kocham, Vic – zachichotałem, kiedy rzuciła we mnie pozostałość z jej śniadaniem, co było kawałkiem słodkiej bułki.
- Ide pobiegać – rzuciłem, zabierając z lodówki butelkę wody. Opróżniłem ją do dna wybiegając z domu. Zgniotłem plastik, wyrzucając pozostałości do kosza przed domem.
Westchnąłem głośniej, przyśpieszając tempa. Obiegłem nasze osiedlę, postanawiając opuścić teren domków. Przebiegłem przez bramę wjazdową na drogie osiedle, która pilnowała by niepotrzebne osoby nie pałętały się po zabezpieczonym placu.
- Justin pamiętaj o dzisiejszym wieczorze! – krzyknęła jedna z ochroniarek. Rzuciłem jej spojrzenie przez ramię, zatrzymując się.
- O, dzień dobry Pani Smith – uśmiechnąłem się podchodząc do niej. Kobieta uniosła swoje kąciki ust i zmierzyła mnie wzrokiem.
- Nie powinieneś już przestać ćwiczyć? I tak każda dziewczyna w tym mieście Cie pragnie – zachichotała tykając palcem w mój brzuch. Uśmiechnąłem się szerzej, kręcąc z rozbawieniem głową.
- Wiem, że tak jest – mruknąłem, wyciągając szyję w dumie.
- Oh, Justin, zluzuj jakoś tą swoją próżność bo nie znajdziesz nigdy dziewczyny – posłała mi wymowne spojrzenie – i to nie chodzi mi o jedną z tych, które opuszczają dzień w dzień twoją willę.
- Będę wieczorem, obiecuje – westchnąłem, żegnając się z panią Smith i ruszając do dalszego treningu. Myślałem o sierocińcu do którego często przychodzę. To nie tak, że jestem złym bandytą, kryminalistą. No może jednak, ale mam też trochę serca. Tak tylko trochę ale to już coś.
Jakiś czas temu jednym z moich zadań było wysadzenie budynku. Bez problemu, pomyślałem kalkulując sumę jaką dostaniemy za wykonanie działania i szansę że coś pójdzie nie tak. Jednak kiedy podjechaliśmy ciężarówką pod zaznaczony teren, prawie mnie zatkało. Jakiś skurwiel chciał wysadzić dom dziecka.
Może i zabijam bez opamiętania i poczucia winy ale nie jestem pierdolniętym psycholem, chcącym śmierci dzieci! Co to, to nie.
To była pierwsza w moim życiu akcja, której nie wykonałem. Wyśmiałem kolesia, który nam to zlecił a potem go zamordowałem. Taki upsik.
Facet miał problemy z umysłem i groził mi i moim przyjaciołom. Zrobiłem przecież coś pożytecznego – jednego frajera i pierdolniętego mniej. Nikt ale to nikt nie ma prawa powiedzieć coś złego na Devilsów.
Wbiegłem w park, wtapiając się w innych ludzi, także wykonujący poranny jogging.
Stawiałem kolejne kroki na żwirowanej alejce, rozkoszując się porannym powietrzem. Ćwierk ptaków rozbrzmiewał w moich uszach kiedy pokonywałem kolejne dystanse. Ludzie omijali mnie na kilometr, dobrze wiedząc kim jestem. Dobrze, lepiej niech nie ryzykują.
- Kurwa! – krzyknąłem, kiedy jakaś dziewczyna wpadła na mnie. Moja prędkość zrównana z jej sprawiła ze oboje wylądowaliśmy na podłodze. Śmiech przechodnia zwrócił moją uwagę, dlatego zgromiłem nieznajomego wzrokiem. Chłopak przełknął głośno ślinę i odwracając wzrok, poszedł dalej. Wróciłem spojrzeniem na osobę leżącą na mnie, która podnosiła głowę. Blond loki zdmuchnęła ze swojej oliwkowej twarzy. O kurwa.
- To ty!? – splunęła, próbując się ze mnie podnieść. Umieściła swoja wypielęgnowaną, drobną dłoń na mojej gołej klatce i naciskając na nią podniosła się. Jednak złapałem jej nadgarstek, kładąc ją z powrotem na mnie. Przechyliłem się, zmieniając nasza pozycję, przez co dziewczyna była pode mną. Uniosłem się lekko na łokciach, wpatrując się w jej oczy.
- Znów się spotykamy – mruknąłem, puszczając jej oczko.
- Ugh, zejdź ze mnie człowieku – jęknęła, próbując się wygramolić spode mnie.
- Nie radzę się tak ruszać – spojrzałem na nią wymownie czując jak jej idealne ciało ociera się o mnie. Cóż, to nie moja wina, że ten na górze obdarzył ją takim ciałem! To kurwy  jak można być takim ślicznym i ponętnym? Okej, świetnym przykładem jestem ja, ale w żeńskiej płci!? Muszę ją mieć, nie ma opcji żebym jej nie przeleciał.
- Bo co? – fuknęła, zagryzając dolną wargę. Nie rób tak, bo zamienię twoje zęby na moje.
- Bo chyba nie chcesz żeby mój przyjaciel wbił się w Ciebie prawda? – poruszyłem brwiami, a dziewczyna powiększyła rozmiary swoich oczu.
- Jesteś okropny. I obrzydliwy. I okropny! – jęknęła, odchylając głowę w tył – Boże, a mogłam zostać w domu – dopiero teraz zauważyłem że blondynka miała na sobie czarne, dopasowane legginsy podkreślające jej krągłości i tego samego koloru co dół, topik odkrywający płaski, wyrzeźbiony brzuch i kuszącą szyję.
- Nie mów tak – odparłem – nie spotkalibyśmy się wtedy – przybliżyłem swoją twarz do jej, widząc w jej tęczówkach przebłysk strachu.
- Widzisz, tyle przegrać – przewróciła oczami a ja głośno przełknąłem ślinę. Pyskata, no nieźle. Ile bym dał żeby móc porządnie ją ukarać. Przygryzłem warge na samą myśl i poczułem jak moje bokserki się napinają.
- Fuj, podnieciłeś się! – jęknęła ponownie sprawiając że Justin Junior jeszcze bardziej urósł. – Zejdź ze mnie, fuj, fuj fuj – szeptała, wijąc się pode mną. Cały czas robiła niewłaściwe kroki.
- Ale pozwól że potowarzyszę Ci w dalszej części treningu – uparłem się.
- Nie? – odkrzyknęła, robiąc się cała czerwona ze złości.
- Oh, to możemy sobie tutaj tak poleżeć – wzruszyłem ramionami, opierając głowę na ręce, łokieć wbijając w ziemię. Przypatrywałem się jej oczom, które były zmrużone. Dziewczyna próbowała odepchnąć mnie od siebie, wywinąć spod mojego ciała – nic. Była za drobna a ja zdecydowanie za silny.
- Chyba sobie żartujesz – odparła wreszcie.
- A na takiego wyglądam? – uniosłem brwi do góry przygryzając wargę. Przyłapałem ją na tym, że wpatrywała się w moje usta, dlatego przejechałem językiem po dolnej wardze. Blondynka spojrzała ponownie w moje oczy.
- Jesteś kretynem – burknęła.
- Auć – zrobiłem skwaszoną minę.
- Nie będę biegać z tym – poruszyła dolną częścią swojego ciała i jęknęła zniesmaczona kiedy otarła się o mojego przyjaciela.
- No z tym nie, chyba ze bardzo tego chcesz… - spojrzałem na nią bardziej napierając na nią swoim ciałem.
- Boże, źle mnie zrozumiałeś, zboczeńcu! – czyżbym zobaczył nutkę rozbawienia w jej oczach?
- Więc?
- Więc co?
- Zgoda?
- Ugh. Dobra – fuknęła dźwigając brew – Zejdź w końcu ze mnie człowieku.
- Jak sobie panienka życzy – odparłem, podnosząc się z jej ciała. Zagryzłem wargę przypominając sobie jej ciało pod moim. Idealnie dopasowane, zgrane ze sobą. Bajka.
- Co się tak patrzysz? – warknęła, poprawiając swoje legginsy, wypinając się przy tym – przestań ślinić się na moją dupę człowieku! – spiorunowała mnie wzrokiem, związując rozpuszczone loki w niechlujnego koka. Ruszyła biegiem w stronę fontanny a ja po pewnym czasie dobiegłem do niej, towarzysząc jej kroku. Przewróciła oczami, widząc jak się do niej uśmiecham. Zapatrzona w jakiś punkt przed sobą pokonywała kolejne metry.
*
Kurwa naprawdę jest niezła. Biegamy już od jakieś 30 minut bez żadnego przystanku, cały czas na takich samych obrotach. Czy ona jest robotem? To by wiele wyjaśniało, bo to nie możliwe żeby była taka idealna.
Podbiegła do jakiegoś drzewa, opierając ciężar ciała na dłoniach kładąc je na kolanach. Wdychała powietrze, jakby zaraz miało go zabraknąć a ja robiłem to samo. Wykończyła mnie tak bardzo, ze na dzisiaj chyba już tyle roboty z mojej strony.
- Nadal tu jesteś? – mrugnęła kilka razy jakby nie wierząc że zdołałem tyle przebiec.
- Jak widzisz, aniele – puściłem jej oczko, nadal nie mogąc wyrównać swojego oddechu.
- Jakby Harry dowiedział się że z Tobą gadam to chyba by mnie poćwiartował – mruknęła szeptem, chcąc chyba żebym tego nie usłyszał. Ale kiedy tylko się skapnęła że powiedziała to dosyć głośno zakryła swoje usta ręką. – O kurwa – jęknęła.
Harry.
Harry.
Harry.
Błagam, powiedz mi że to nie o tym Harrym mówisz.
- Ja.. – przełknęła głośno ślinę a ja już się domyślałem. To nie mogło być tak piękne. Coś musiało być nie tak.
- Ty? – warknąłem, przygważdżając ją do drzewa. – Ty co? Masz coś do ukrycia? – czułem rosnącą złość w moim ciele. Czyżbym rozmawiał właśnie z jedną z dziwek Stylesa!? A może jeszcze lepiej – należy do tego całego gangu.
- Nie – odparła pewnie, piorunując mnie wzrokiem – puść mnie – splunęła. Westchnąłem, wypuszczając z siebie powietrze z charakterystycznych świstem. Odsunąłem się od niej, plując na trawnik.
- Jesteś popierdolony – burknęła, pocierając swoje zaczerwienione od mojego ucisku nadgarstki – Odwal się – rzuciła, biegnąc dalej.
Gratulacje, Bieber.
Uderzyłem się mentalnie deską w twarz.
Nawet nie wiem jak ma na imię.
- Hej, może mi powiesz jak masz na imię? – krzyknąłem za nią. Wyrzuciła rękę w powietrze, nadal biegnąc, pozdrawiając mnie swoim uroczym środkowym palcem. Suka.
Przewróciłem oczami i ruszyłem ponownie za nią pędem. Po kilku chwilach byłem już za nią. Poczuła moją obecność i odwróciła się. Sapnęła, zawijając ręce na piersi.
- Dasz mi w końcu spokój!? – wyrzuciła ręce w powietrze w geście irytacji.

- Jakoś mi się to podoba – oblizałem usta przeczesując rozburzone włosy. Ponownie złapałem ją na wpatrywaniu się w moje ruchy. Na jej policzki wkradł się lekki odcień różu.
- Jakbyś nie zauważył – zbliżyła się do mnie na tyle, że nasze klatki się stykały. Przełknąłem ślinę, kiedy lekko uniosła się na swoich palcach. To niemożliwe żeby chciała mnie pocałować. – jesteśmy wrogami – burknęła, odpychając mnie od siebie. Użyła dość małej siły, ale swoim wcześniejszym zachowaniem zmyliła mnie, przez co zrobiłem kilka kroków w tył pod jej naciskiem. 
- Ależ pewnie się mylisz – wyjaśniłem, ponownie ruszając przy niej, kiedy kontynuowała swój bieg. Kurwa ile ona codziennie biega!?
- Tak? No nie wydaje mi się, Devilsie – przewróciła oczami, co zrobiłem również ja, słysząc określenie mojej grupy.
- Czyżbym miał przyjemność rozmawiać z Dangersem – zatrzymałem się, a blondynka mi zawtórowała.
- A co to? – udawała głupią, ale ja dobrze już wiedziałem jaka jest prawda.
- Oh nie udawaj skarbie. Grzeczne dziewczynki nie kłamią. – puściłem jej oko, a kiedy ponownie do mnie podeszła zaschło mi w gardle. Jej usta zbliżyły się do mnie, a odległość między naszymi ciałami zniknęła, kiedy wtuliła swoje ciało w moje.
- A kto powiedział że jestem grzeczną dziewczynką? – wychrypiała seksownie, chuchając mi prosto w usta, po czym odsuwając się. Jęknąłem w duchu, tracąc kolejny raz szansę na jej pocałunek. Boże, co się ze mną dzieje.
- Tak pogrywasz – rzuciłem, kiedy dziewczyna znów wznowiła swój bieg – Gramy do cholery w kotka i myszkę? – krzyknąłem, kiedy odległość między nami się zwiększyła.
- A chcesz? – zapytała seksownie przygryzając swoją wargę.
- Z, jak to ty nazwałaś, wrogiem? – uniosłem brwi do góry, patrząc na jej reakcje.
- Już Ci mówiłam, że nie jestem grzeczną dziewczynką – mruknęła, puszczając mi oczko.
Pokręciłem głową z rozbawieniem, wzdychając. Ta dziewczyna wykończy mnie psychicznie. Ona sprawuje same kłopoty.
- Co nie mogę powiedzieć tego samego o tobie, bad boy’u – zagryzła wargę, biegnąc dalej.
- Więc niegrzeczna dziewczynko – zacząłem, dobiegając do jej drobnej postury, kiedy blondynka zrobiła sobie chwilę odpoczynku. – może zechciałabyś wybrać się z bad boy’em na imprezę dziś wieczorem? – zamrugała kilka razy kalkulując w głowie moje pytanie. Zmarszczyła zabawnie nos, przez co wyglądała jak malutka dziewczynka. Uśmiechnąłem się na ten widok, a dziewczyna zgromiła mnie wzrokiem. Hej, co teraz zrobiłem?
- Nie wiem czy mi tatuś pozwoli – uniosła słodko kąciki swoich idealnych ust, uwydatniając dołki w policzkach.
- Coś podejrzewam, ze Jared będzie miał coś przeciwko – mrugnąłem do niej, ochlapując twarz z fontanny w pobliżu. Jej usta ułożyły się w ‘o’ , kiedy wypowiedziałem imię jej znajomego. Oh, wydałaś się kotku.
- Czemu miałbyś mnie zapraszać? – wypaliła, zakładając ręce na klatce.
- Bo Cie lubię – wskazałem palcem na nią, lustrując dokładnie jej ponętne ciało – mimo ze chyba te uczucia nie są odwzajemniane – usłyszałem jej sapnięcie i zauważyłem jak unosi brew do góry – ale wracając do twojego pytania, coś czuje że fajnie twój tyłeczek będzie wyglądał na parkiecie – kolejny raz puściłem jej oczko a blondynka wydała z siebie dziwny dźwięk. Zachichotałem, kiedy zarumieniła się.
- Zabijcie mnie, nie mogę uwierzyć, że wydałam to z siebie – jęknęła, pocierając swoje czoło.
- Brzmisz okropnie – parsknąłem.
- O ja Cie, dzięki! – jęknęła, zagryzając wargę. Oh, jak ja bym chciał to zrobić za Ciebie.
- Do usług – uśmiechnąłem się. Trwaliśmy w chwili niekomfortowej ciszy, wpatrując się w siebie nawzajem. W końcu blondynka spojrzała na czub swoich butów, zakładając niesforny kosmyk włosów, który wypadł z jej koka za ucho.
- To… – uniosła głowę, niepewnie patrząc mi w oczy.
- Jak z tą imprezą? – przerwałem jej.
- No sorry, ale ty jesteś raczej zły. Bez urazy – przewróciła oczami.
- Bez najmniejszej – uśmiechnąłem się, przekręcając głowę, żeby mieć lepszy na nią widok.
Idealne, słowiańskie zarysy twarzy, oliwkowa cera i oceaniczne oczy wpatrujące się we mnie jak na idiotę. – Więc?
- Gdzie?
- Papaya Beach Club [jest taki klub w Krynicy Morskiej tak jakby co – przyp. aut]
- Z kim?
- Z kim sobie zapragniesz, księżniczko.
- O której?
- Jak najwcześniej. – uśmiechnąłem się kiedy blondynka przygryzła wargę. – zdradź mi swe imię w końcu! – wybuchnąłem nagle uświadamiając sobie że nie wiem jak ma nawet na imię. 
- Musisz zasłużyć – chytrze uniosła kąciki ust, poprawiając przy okazji topik. Przeniosłem wzrok na jej biust, ukradkiem patrząc jak jej dłonie ściskają, znaczy poprawiają materiał.
- Przestań się na mnie patrzeć – krzyknęła, wskazując na mnie oskarżycielsko palcem. Wzruszyłem ramionami, pociągając za końcówki moich włosów. 
- To jesteśmy umówieni? – zapytałem podchodząc do niej bliżej. 
- No nie wiem, musze sprawdzić w kalendarzu czy mam cza..czas – ostatnie ledwo co wyszeptała, gdyż zbliżyłem swoją nagą klatkę do jej piersi, napierając na nią. Schyliłem się, przez co moje usta były na równym poziomie z jej pełnymi wargami. Przybliżyłem się jeszcze bardziej a nasze oddechy zmieszały się ze sobą. Kiedy już miałem dotknać i poczuć jej smak, odsunęła się cała zaczerwieniona. Posłała mi ukradkowe spojrzenie, ale zaraz odwracając się na pięcie wbiegła w dalszą część parku. 
Okej.
Co do chuja miało tutaj miejsce!?








_____

Przepraszam za niepoprawną interpunkcję ale trudno mi sie wciska ',' dlatego często pomimo nawet że naciskam, nie wpisuje sie :C

Mam nadzieję, że Was się spodoba xxx
Licze na komentarze!
Jak Wam się podoba nowy wygląd bloga?
Który lepszy? Szarość czy granat? ps tło bloga będzie jeszcze zmienione na taki ciemny granat jak w nagłówku, ale tym jużsie jutro zajme. xx

Ciepło tule
~ Grossa 

3 komentarze:

  1. Kurwa jaki zajebisty rozdział! *-* normalnie nie wiem co powiedzieć! :O
    Jej, Justin chyba się zabujał :D to było takie kochane *-* :D
    No serio, nie wiem co napisać :o normalnie przez cały rozdział miałam takiego smajla na ryjku :D
    Kocham, kocham, kocham! <3 czekam na nn ;)
    Pozdrawiam <('.'<) :D

    http://i-love-you-vampire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi sie podoba ten rozdział ♥ *.* i ciesze się ze znalazłam tego bloga ;3 zaciekawiło mnie to opowiadanie. życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. omggggggggg! Uwielbiam twoje opowiadanie! Masz OGROMNY talent *-*
    W wolnym czasie zapraszam na mój blog: http://story--of-my--life.blogspot.com/ i na blog mojej przyjaciółki: http://never-be-well.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń